środa, 9 kwietnia 2014

trolle w natarciu...

na blogu pojawiły się trolle. polskie, nie norweskie niestety, choć to tradycyjnie norweska postać. doradzają, czym się zająć (zamiast pisania bloga oczywiście), komentują wygląd, wyzywają. 
co może świadczyć o rosnącej popularności bloga (na czym w sumie niespecjalnie mi zależy, jest blogiem pisanych dla znajomych i do znajomych), oraz o tym, że jednak hejterom i hejterkom nie umknie nikt. 
nie podejmuję dyskusji. usuwam. to moja przestrzeń i to ja ustalam tu zasady. 
więc nie wysilajcie się, drogie trolle.

czwartek, 3 kwietnia 2014

det er april!

no i kwiecień przyszedł, nic przez miesiąc nie pisałam znowu...

norweski, norweski, norweski, przepłynęłam gładko na drugi kurs, przez drugi kurs, za mną 6 tygodnie bardzo intensywnej pracy. teraz rozkminiam, jaką strategię wybrać, żeby najlepiej przygotować się do egzaminu. bo "klamka przepadła" (jak mówiła nasza matematyczka), podchodzę do egzaminu, który roztoczy przede mną morze możliwości. tak będzie, tak zdecydowałam. 

drugi kurs prowadziła inna osoba, najpierw różnorodność mnie powaliła, potem ją doceniłam, ciekawe doświadczenie. w każdym razie składam zdania podrzędnie złożone, piszę coraz dłuższe teksty, gadam, gadam. w sklepie i aptece operuję norweskim, nie trzęsąc się ze strachu i powstrzymując od natychmiastowego przejścia na angielski. poza tym np. znalazłam dziecko w IKEI, 4-letnie, zapłakane, i potrafiłam mu pomóc po norwesku (myślę, że gadanie do niego w obcym języku tylko pogorszyłoby sprawę). na marginesie, włączył się jakiś pan, potem znalazł się tato, a potem zobaczyłam dwóch napinających się Norwegów, z których jeden sugerował, że drugi nie jest wystarczająco smutny po zagubieniu dziecka. no i tu już musiałam po angielsku mediować, ale zaraz przypomniały mi się wszystkie opowieści o służbach, które zabierają dzieci w przypadku przemocy czy zaniedbania, nie patyczkując się ani trochę. brrr...
a, i smsy z właścicielem chaty już po norwesku :)

a teraz życiowa mozaika:
- dwa słowa z perspektywy uczennicy: kiedy pani sprawdza prace zielonym długopisem, a poza tym nigdy nie skreśla tego, co napisałaś/eś (podkreśla, nad słowem pisze formę poprawną), to mi to jako uczennicy robi dobrze i spokojnie. i potem czerwony długopis dziwi i wkurza. podrzucam pod rozwagę osobom używającym długopisów;
- nowe webinaria, tym razem o budowaniu relacji z dzieckiem w duchu "Porozumienia bez przemocy", tym razem we dwoje. fascynujące odkrycia, refleksje, skojarzenia. no i dzisiaj umówiliśmy się z Maćkiem, że rezygnujemy z kar i nagród (przyjął to zadziwiająco spokojnie), wyjaśniliśmy dodatkowo, że karę zastępujemy rozmową (dialogiem), a nagrodę - podziękowaniem (wdzięcznością). nie oznacza to rezygnacji z wszelkich życiowych przyjemności, oznacza ich odklejenie od konkretnych działań. dużo w tym moich skojarzeń z informacją zwrotną. wiem, że w praktyce nie jest łatwo, bo już doświadczam tego od jakiegoś czasu, ale jednak stawiam na wewnątrzsterowność. webinaria prowadzi tym razem Monika Szczepanik, więcej inspiracji tutaj: W świecie żyrafy (blog już zakończony, bo 6-latka nie chciała być dłużej jego bohaterką - ale w całości dostępny) i tutaj: Świat żyrafy;
- zdalna praca w Towarzystwie Edukacji Antydyskryminacyjnej idzie pełną parą - napisałam w tym tygodniu ok. 100 mejli i to jeszcze nie koniec ;) ustalanie, dyskutowanie, pomysły, spinanie, sprawdzanie, konsultowanie, dzielenie, mnożenie, planowanie, liczenie, pisanie, myśli zbieranie. takie sobie zwykłe zarządzanie projektem. lubię być w tej organizacji bardzo;
- już niedługo w Oslo goście i gościnie z Fundacji Klamra i okolic, z którą pracuję przy projekcie "Mow@ miłości" (kawałek wakacji w Żywcu się szykuje) i już planuję kolejny... a planowanie oznacza pierwsze kontakty z norweskimi organizacjami, pewnie zainicjowane w języku norweskim;
- za chwilę wyjazd do Polski na spotkania w TEA i konferencję w projekcie dot. Systemu Ewaluacji Oświaty - trochę pracy, trochę nauki, trochę rozrywki;
- w międzyczasie dwa krótkie pobyty w Gliwicach, karnecik tradycyjnie przepełniony do zwariowania;
- chyba jedziemy z Maćkiem na Feministyczną Akcję Letnią 2014, organizowaną przez grupę nieformalną Ulica Siostrzana, w której niegdyś działałam, i ta perspektywa sprawia mi radość, bo miałam przerwę 3-letnią, bardzo fajna rzecz;
- byliśmy na pierwszych urodzinach przedszkolnych, polskich chłopaków, w gronie dzieci międzynarodowym i z innymi polskimi rodzicami - przyjemne sieciowanie trwa;
- aaa, w marcu byliśmy z Maćkiem na manifie tutejszej - zagrożenie realizacji prawa do aborcji wzburzyło tłumy, kilkanaście tysięcy ludzi, podobno takie manify tutaj były w latach 70. 
- w ostatnio weekend byliśmy też na "Folkefest mot rasisme", czyli kontrmanifestacji przeciwko rasizmowi, która pojawiła się w Oslo w odpowiedzi na zapędy organizacji "Liga Obrony Norwegii", odpowiednik polskiego NOP-u albo innego ONR-u. nie życzą sobie imigrantek i imigrantów tutaj. uczestnictwo w takich spotkaniach z mniejszościowej perspektywy jest nowe i interesujące.

taaa.... jak w polskim filmie, nic się nie dzieje.
prawie nie pracuję. prawie nic nie robię. żyję.