sobota, 4 listopada 2017

idzie nowe

a właściwie już nowe przyszło, nie mylić z dobrą zmianą. 

ostatnie miesiące były u nas obrzydliwie trudne, bo otóż nie mogłam znaleźć pracy, na to nakładały się wątki finansowe, kontakty z różnymi instytucjami, i miliony pomniejszych rzeczy. teraz już lepiej :) bo jest praca. brand new. 

otóż zostałam pedagożką wspierającą (støttepedagog) w mieście Oslo, w jednej z dzielnic. jestem zatrudniona przez Oslo kommune, w teamie pedagogicznym (Pedagogisk Team, w innych dzielnicach funkcjonujące także jako Fagsenter for barn og unge albo Pedagogisk Fagsenter). to ekipa osób, których zadaniem jest wspieranie dzieci przedszkolnych ze specjalnymi potrzebami. mamy bardzo różne wykształcenie, wspiera nas i opiekuje się nami kilka pedagożek/pedagogów specjalnych, no a my codziennie pracujemy z dziećmi w ich przedszkolach. 

jestem w tym teamie od środy i od środy unoszę się 20 cm ponad chodnikami, jakby to powiedział Fisz. mam poczucie, że trafiłam wreszcie w odpowiednie miejsce, że coś wskoczyło i zaskoczyło, że będę się w tej pracy rozwijać i spełniać. 

dlaczego jest tak dobrze?
1. już widzę, że będę miała okazję wykorzystać dużo więcej swoich psychologicznych i pedagogicznych kompetencji niż w zwykłej, "etatowej", pracy w przedszkolu, 
2. na pewno rozwinę się językowo (już to robię), bo czytam mnóstwo opinii, diagnoz, obserwacji, które zawierają pojęcia znajome, ale jednak obce, czyli psychologiczno-pedagogiczne słownictwo - czas start!,
3. praca z dziećmi ze specjalnymi potrzebami, choć dawno od niej odeszłam, zawsze była taką interesującą dla mnie ścieżką, no i wracam tutaj,
4. wiem, że będę mogła wykorzystać moje kompetencje językowe w zakresie języka polskiego i - dawno nieużywanego - rosyjskiego :) [na razie śpiewam "Pust wsjegda budjet sońce", ale dam radę więcej],
5. pracuję w przedszkolu z trójką dzieci, a jednocześnie jestem niezależna, tzn. sama planuję swoją pracę, sama wybieram najlepsze metody i techniki, 
6. mogę skupić się na merytoryce, na realnym, intensywnym kontakcie z konkretnym dzieckiem, a nie na przygotowywaniu jedzenia, sprzątaniu podłogi czy ubieraniu w zimowe ciuchy osiemnaściorga dzieci,
7. wracam do wiedzy merytorycznej ze studiów - o autyzmie wczesnodziecięcym, mutyzmie wybiórczym, opóźnieniach rozwojowych,
8. już wiem, że stoi za mną (ze mną) zespół - szefowa, która w piątek przysłała mi smsa, pytając, jak mi się podoba i życząc miłego weekendu, pedagożka specjalna, która mnie wprowadziła i była totalnie życzliwa, inna pedagożka, która smsa z prośbą o kontakt w sprawie dziecka rozpoczęła słowami "witamy w naszym teamie :)", 10 osób, z którymi spotkałam się na comiesięcznym spotkaniu sieciującym, służącym wzajemnemu wsparciu i pogadaniu o tym, co dobre, a co trudne, 
9. mam mejla z końcówką oslo.kommune.no - o bogini, w życiu bym się nie spodziewała!
10. pracuję z dawnym wychowawcą Maćka, który był jasnym punktem w naszym oswajaniu się z norweską kulturą przedszkolną, i z którym wreszcie z angielskiego mogłam przejść na norweski. 

kilka, kilkanaście tygodni temu, szukając pracy w szkole albo przedszkolu, myślałam sobie, że o ja pier..., dlaczego tej pracy nie ma. a dodatkowo, o kurde, a jak już ją dostanę, to co? zostanę w przedszkolach na zawsze? czy aby na pewno tego chcę? 
a potem zadziałał przypadek, sieć kontaktów, ludzka życzliwość, i wszystkie godziny poświęcone na naukę norweskiego, i oto jestem. 

przed chwilą znowu powiedziałam do męża:
"- ej Gruby, wiesz co?
 - nooo?
 - ale mam fajną pracę!" 

szczęśliwa. spełniona. doceniona. ja. JA.