czwartek, 10 stycznia 2019

o słodkich dzieciaczkach

znowu trafił mi się tydzień, w którym ogarniam dzieci w dwa poranki i wszystkie popołudnia/wieczory. znowu bardzo boleśnie doświadczam, jak bardzo specjalny jest mój 9-latek. bo może to zabawnie brzmi, kiedy się napisze, jak to dzieci, hahaha, chcą tylko oglądać bajki i jeść czekoladę, ale jednak to jest potwornie męczące. i czasami nie mam już siły. zwłaszcza, że w tle są różne zawodowe i prywatne zmiany i zagrożenia. 

czasem mam ochotę uciec. uciec od osoby, która między godziną 7 rano a 21 wieczorem komunikuje się ze mną tonem dalekim od łagodnego tudzież neutralnego. łagodnieje o 21, wraz ze słowami "mamo, a położysz się ze mną". posiniaczona, obita werbalnie (a czasem niestety niewerbalnie), podkurwiona, naprawdę nie mam ochoty. nie potrafię tego wszystkiego przełknąć i być kochaną, głaszczącą mamą. nie daję rady z tymi wszystkimi "nie", z niekończącym się negocjowaniem, z totalnym brakiem reakcji na moje prośby, odwoływanie się do ustaleń, rutyn. ta osoba jest ciągle wściekła. i komunikuje to "jestem wściekły". w czasie budzenia warczy. potem chce mieć władzę, kontrolę, decydować. nie i nie. i nie mów do mnie. i czy mam cię walnąć, albo czy chcesz dostać. 

terapia pomaga tylko troszeczkę, tylko okresowo. terapeuta nam pokazuje, jak to dziecko potrafi spokojnie siedzieć, jeśli gra na telefonie. a i tak jest w rozmowie. no otóż nie. mam to totalnie w nosie, że on siedzi spokojnie, bo jego głowa jest zupełnie gdzie indziej. i że może punkty za dobre zachowanie, i nagrody. zgroza. i niby jakieś formularze w sprawie dalszej diagnozy wypełnialiśmy, ale nic nie mówią. a ostatnio całą moją uwagę pochłonęła beznadziejna tłumaczka i zapomniałam zapytać. 

wpieniają mnie te ekrany, te wszystkie wynalazki, plejstejszyn, tablety, komórki, te pierdoły na jutubie, którymi zachwycają się 9-latki. to, że dzieci, przyzwyczajone do jutubparty, no i generalnie do puszczania z jutuba tego, co się chce, mają totalny problem z słuchaniem muzyki uszami, one muszą patrzeć. albo "gupia mama". wkurza mnie, że dwóch 9-latków, którzy są w domu, nie potrafi bawić się inaczej niż przy grze. jeśli uda się wypchnąć ich na dwór, dają radę. ale czasem opór jest ponad moje siły. a czasem szybko wracają. i wiem, że inne 9-latki też tak mają, i to jest przerażające. 

wkurza mnie moje zmęczenie, które po pracy w przedszkolach, z dziećmi, którym jest naprawdę trudno, po odbieraniu, zakupach, karmieniu, jest obezwładniające. o 18 chcę się trochę zregenerować, i nie mam siły się bawić. dzieci chętnie obejrzą bajkę. zwykle wtedy zasypiam, a budzą mnie potworne wyrzuty sumienia znowu. zresztą one (dzieci, nie wyrzuty) po wejściu do domu pytają o granie, oglądanie, często jeszcze w butach. to znak czasów? czy coś spieprzyłam?  

wkurza mnie to, że dzieci w weekend wstają o 7 rano, bo ja lubię pospać, bo bardzo potrzebuję regeneracji. no to bajki albo gry. no ale wtedy wyrzuty sumienia. oraz przecież między 7 a 10, to już są 3 godziny, zatem zgroza oraz alarm. i już nie wiem, czy wkurw dziecka jest taki zwykły, jego, czy od ekranów, czy z powodu braku dostępu. powinnam o 7 rano wstawać i robić całodniowy wypad w góry, ale po prostu nie mam siły. 

wkurza mnie, że nie potrafię chwilowo wdrażać ani Pozytywnej Dyscypliny, ani specjalnie Self-Reg, bo ciągle jadę na oparach. na przykład ważną metodą jest plan dnia, ale koniecznie trzeba go zrobić z dzieckiem, a mnie nie udało się dziecka do tego zmobilizować. mimo kilku prób. 

wiem mnóstwo o rodzicielstwie, o wadze regeneracji, o stresorach, o dzieleniu się obowiązkami, o zasadach, o zgodzie między rodzicami w kwestii wychowania. 
i nie umiem wdrażać. nie przy tak niezwykłym dziecku.
mój dom to poligon, walka, tarcia, krzyki, warczenie. 
szantażuję i liczę do 10. często nie jestem w stanie inaczej wysłać dziecka pod prysznic, do zębów, przerwać szaleństwa. omc 4-latka w efekcie chodzi bardzo późno spać, ponieważ 9-latek, skacze, krzyczy, gwiżdże, nuci, straszy, zaczepia, albo po prostu odmawia wyjścia z jej pokoju, bardzo głośno, bo "wczoraj mamo też z nią leżałaś, a ja się czuję wtedy taki nieważny albo niewidzialny". super, dobij mnie. podobnie jak tekstem "bo ty ciągle, mamo, masz do mnie pretensje i mówisz, że robię źle" - na zakończenie popołudniowieczoru, kiedy odmówił wszystkiego, przysięgam, wszystkiego, o co poprosiłam. no ale tak się czuje. słabe to.

wkurza mnie, że każde wyjście między ludzi, odwiedziny w Polsce, wizyty w zakładach pracy, to potworny stres. bo jego aktywność, złość, żądania są dla mnie często nie do opanowania. bo jest bardzo głośny. bo jak tylko poczuje się bezpiecznie, zaczyna skakać po kanapach i biegać. bo ma wtedy totalną odcinkę i obłęd w oczach. bo ludzie mówią, że rozumieją, ale i tak oceniają. albo reagują nie wprost. 

eh, no i tak. dzieci. polecam. nigdy nie wiadomo, co się trafi.