mam
przymus pisania dziś, i milion różnych pomysłów. prawie 1 w nocy, a ja siedzę i
rozkminiam, czy bardziej pisać o przedszkolu, czy bardziej o tym, co tu i
teraz, czy może jeszcze dokończyć jeden z 15 postów roboczych.
jestem
na urlopie. pierwszym od dawna tak odczuwalnym, bo zawitałam na norweskim rynku
pracy oraz wróciłam do pracy etatowej, której w Polsce nie praktykowałam od
2009 roku. pierwszym, na którego zakończenie czekam, bo spędzam go z moimi
uroczymi berbeciami, i najbliższe są mi w związku z tym tytuł książek
"macierzyństwo bez lukru", "praca na całe życie" i
"jeszcze dzisiaj nie usiadłam". odkryłam z pełną mocą, że dzieci w
wieku 1,5 roku i 7 lat nie mogą jakoś spotkać się w zabawie, albo spotykają się
na 5 minut, a potem każde domaga się do mnie bilokacji, absolutnej uwagi, bycia
na podłodze i przy stole jednocześnie, grania w szachy/planszówki/karcianki w
skupieniu i bez konieczności gonienia części gry - przy jednoczesnym domaganiu
się bycia "tam-gdzie-wy". czyli przy stole z tymi fajnymi
karteczkami, zabawkami, kartonikami, najlepiej żeby były takie małe, żebym
mogła je włożyć do buzi, o, to ci postawię tę figurkę, co ci chyba spadła
(szachy, figury cudownie wracają do życia). oczywiście lekiem na całe zło
mogłyby być bajki albo moja komórka, no ale nie o to chodzi w byciu z
dziećmi.
"dom
spuszczony z oka zachowuje się jak potwór"- tak napisałam kiedyś i to się
nie zmienia. zmieniło się, tyle, że dom jest teraz większy, więcej komnat,
więcej ludzi, więcej przedmiotów, bardzo za mało szaf, ciągłe reorganizacje.
osoby, które ze mną mieszkają, te małoletnie, mają dosyć luźne podejście do
porządku (co może być genetyczne, po kądzieli niestety). więc na te geny
nakłada się bycie dzieckiem, co to albo wyjmuje zabawki, i potem szybko
postanawia bawić się czymś innym, albo przebrać spodnie, albo wyjąć książkę,
albo klocki te, albo nie, tamte, a może szachy, a może puzzle. albo można być
innym dzieckiem, co to jest ono zachwycone tym, jak daleko sięga, i jak wysoko,
i wszystko jest takie ciekawe, i te szuflady wszystkie, i ta szafka mamy z
papierami, i kosz na śmieci i ta z łazienki szufladka, i szklanka z wodą, och,
mamo, jakie życie jest ciekawe. jakie ty masz fajne rzeczy w tej wielkiej
torbie plażowej, i okruszki, i monety, i klocuszki, i pieluszki, ja ci to,
mamo, wszystko tu wyjmę i położę, albo nie, wiesz co, mamo, zaniosę to do
kuchni/łazienki/pokoju, tam będzie ładnie wyglądało... o, i buty zdejmę z
półek, i pozamiatam, i ze zmywarki wyjmę, dobra, mamo? aha, że brudne jeszcze?
a, to nic, i tak wyjmę. nie chcesz? to na balkon pobiegnę, bo nie zamknęłaś. o,
już jesteś? to na stół wejdę. no tak, umiem, nie wiedziałaś?to jeden z tych
momentów, kiedy kolejny raz doświadczam, jak wielu czynności wymaga codzienne
życie z dziećmi. jak wielu rozmów, negocjacji, pytań, powtarzania pytań, próśb,
wielokrotnych próśb, pokładów cierpliwości, pokładów siły. i że nawet, kiedy
schowasz się w kiblu, to walą w drzwi i wołają "aaaaaa" albo
"mamooo, a mogę oglądać Tokbira?" (tak, ten program motoryzacyjny, do
niedawna prowadzony przez Tokbira, Richarda i Jamesa :D). kiedy opieki jest
tyle, że już mi brakuje siły na uśmiechniętą zabawę, na zaangażowanie, na
frajdę. to taki moment, kiedy myślę "czemu nikt mi nie powiedział?!"
gdzie są to słynne bezzębne uśmiechy, co to sprawiają, że całe zmęczenie znika
czy jakoś tak? praca, praca, praca.
i
te przedmioty. na przykład mam ostatnio dużo refleksji na temat ubrań. z
ubraniami dorosłej osoby to jest tak, że generalnie mam dwie kategorie: czyste
i brudne (no, ja mam jeszcze "noszone, ale jeszcze nie do prania",
najlepiej prezentują się na krzesłach, ulubiona kategoria mojego męża). można
by przypuszczać, że w przypadku 4 osób to po prostu cztery razy więcej ubrań.
ale nieeee... w przypadku osób, które zmieniają rozmiar co kilka miesięcy, max.
rok, oprócz wspomnianych kategorii mamy jeszcze:
-
ubrania za małe na Igę (tysiąc worków, co 2 miesiące inny),
-
ubrania z darów, jeszcze za duże na Igę (obdarowują nas dwie cudowne osoby,
drugi tysiąc worków "na przyszłość", moje ulubione to te "na za
dwa lata"),
-
ubrania za małe na Maćka - do wydania,
-
ubrania za małe na Maćka, do zostawienia dla Igi,
-
ubrania z prezentów za duże na Maćka,
-
buty, buty, buty... w kategoriach wszystkich możliwych...
a,
są jeszcze bieżące ciuchy zimowe, które muszę wynosić do piwnicy, bo nie mam
ich gdzie przechowywać (i które pewnie w listopadzie nie będą wcale
bieżące).
no
więc pakuję to worki, upycham w walizki, albo luzem po piwnicy latają, opisane
albo nie, przerażające. zapominam, co w nich jest, rozmiary pomieszane, ło
jeżuuuu. to jest jakieś porażające, te ubrania, serio :)
i
ta urlopowa lista rzeczy do zrobienia, jakieś pisma do napisania, sprawy do
wyjaśnienia, rachunki, posprzątać piwnicę, skleić szafkę, uporządkować papiery,
przybić ceratę, napisać mejla, ubrania do przedszkola kupić. no a kiedy, jak
nie teraz. fajnie by było teraz, no bo przecież ten urlop, a zaraz praca, i
będzie jeszcze trudniej. ale z drugiej strony urlop. odpoczywać trzeba.
no dobra, to była ściema. jestem na urlopie. czytam ciekawe książki, piję
poranne kawy i popołudniowe kolorowe drinki, leżę na plaży. układam te puzzle
1500, na które nie miałam czasu. jem niespieszne śniadania, czytam gazety,
oglądam seriale i filmy też. uczę się norweskiego, i doskonalę, więc czytam po
polsku i po norwesku, na zmianę. śpię długo, bez przerw, aż się wyśpię. no i
czasem drzemka. długi prysznic. to takie przyjemne... żadnych garbów, żadnych
zaległości. wszystko wokół lśni i pachnie. relaks. cisza. szkoda, że już w
poniedziałek do pracy... dobranoc.
PS: zapomniałam wczoraj. i te niespodzianki. czy będzie spanie, do której, kto wstanie pierwszy, czy ktoś wstanie o 5 i zaśnie o 7, czy wtedy wstanie drugie, ile pobudek w nocy, jak długich, czy zęby, czy gorączka, czy skóra swędzi i trzeba wziąć prysznic. jak zwykle spałam za krótko, jak zwykle żałuję, że zarwałam noc, ehh...
Jak by co to ja to wciąż czytam :) Pozdrowienia dla Was!
OdpowiedzUsuńi teraz nie wiem, gdzie mam odpowiedzieć :D
UsuńZ jakiegoś speca mi się koment dodał :P
OdpowiedzUsuńfajnie, że czytasz, bardzo. będę dalej dla Ciebie pisać :)
Usuńpozdro serdeczne bardzo!
No jak rany! To tez i o nas! :)
OdpowiedzUsuńNo jak rany! To tez i o nas! :)
OdpowiedzUsuń