poniedziałek, 11 marca 2013

gdańsk

od wczoraj, przez kilka dni, stacjonuję w Gdańsku. a właściwie na wyspie, Wyspie Sobieszewskiej. Most pontonowy, dwa ptasie rezerwaty, rezydencja carringtonów w wersji mikro, bardzo tu ciekawie. ale zima trzyma i wali śniegiem, więc nosa nie wyściubiam, co zresztą ułatwia mi fakt, że prowadzę szkolenie. bardzo przyjemne zresztą szkolenie, nawet niespodziewanie jest przyjemnie :) 
i niby ono jest w gdańsku, ale wcale nie , bo jednak na tej wyspie oddalonej, i nie wiem, czy udam się do centrumu oraz jak miałabym to zrobić, chociaż jakoś będę musiała, bo zapasy należy wykonać dla celów norweskich - kiełbasa, czekolada oraz alkohol na mojej liście widnieją. za mym oknem martwa rzeka, choć wygląda na żywą, oraz przysięgam, cały czas się porusza, a nie wiem, czy martwe powinno się ruszać, co poddaje w wątpliwość tę martwość tudzież martwieństwo. problem oto taki, że dzisiaj mam słowotoki, i nawet kiedy przestałam je werbalizować, nie przestał płynąć strumień mojej świadomości, czego wyrazem jest to zdanie, które jeszcze nie zmierza ku końcowi, choć mam taką fantazję, że czytające i czytający mają taką nadzieję, że już skończy się sentencja, w której nie wiadomo, o co chodzi, a jak nie wiadomo o co chodzi, to pewnie chodzi o pieniądze, co przypomina mi, że kiedy Weku mnie namawiał, żebym prowadziła bloga, to mówił, że na tym można zarabiać, ale nie od razu, tak czy siak kiedyś może, tylko trzeba generować ruch, co niniejszym czynię... o czym to ja mówiłam? 

to taki swawolny żart słowny, jak mówił mój kolega S. ;) dobranoc z sobieszewskiej toni. o, Martwa Wisła się nazywa ta rzeka, wikipedia mi powiedziała. 

2 komentarze:

  1. ja zapamiętałam kiełbasę :) iza

    OdpowiedzUsuń
  2. kiełbasa, kiełbasa... żebym tylko ja nie zapomniała, bo do domu nie wpuszczą ;)

    OdpowiedzUsuń