czwartek, 4 lipca 2013

uprzedzenia - to tu, to tam

mam taką refleksję po kilku miesiącach w Norwegii, spędzonych w dużej mierze z Polakami i Polkami, że mnóstwo tu uprzedzeń i dawno nie przyjmowałam ich w takiej dawce. choć przekierowują się wyraźnie akcenty - i to mogłoby być interesujące badawczo - w Polsce najczęściej docierały do mnie teksty seksistowskie i homofobiczne, na obczyźnie "królują" rasizm/ksenofobia/romofobia/islamofobia. 


ostatnie dwa dni pełne są różnych okoliczności uprzedzeniowych i związanych z tym przemyśleń. zaczęło się od tego, że zgłosiłam jeden z postów kolegi jako mowę nienawiści (wyrażał radość z pobicia posła Biedronia), facebook go zablokował, a kolega - kiedy już wykminił, że to ja, wyzwał mnie od chorych, dyskryminujących i skazał na banicję z zacnego grona swoich znajomych. no nic, będę musiała z tym żyć. 
wsparcie wysyłają osoby ze świata antydyskryminacyjnego głównie, a także parę osób z otoczenia po prostu. wspólni koledzy dyskutują - ze mną/o mnie - dlaczego po prostu nie wywaliłam go ze znajomych, jak mogłam, niedopuszczalne, "dobrze, że nie zadzwoniłaś na policję". 

już nawet nie tłumaczę, że kompletnie nie zajmowałam się tym, co się dzieje ze zgłoszeniem mowy nienawiści, po prostu skorzystałam z procedury. o zgrozo, informacja o blokadzie (od samego zainteresowanego, już odblokowanego) ucieszyła mnie i trochę ubawiła. choć moim celem było zgłoszenie mowy nienawiści, zareagowanie - szczególnie na zapis, który stanowczo wykracza poza żart, który jest jawną akceptacją dla przemocy motywowanej uprzedzeniami. zastanawia mnie, czemu taka awantura o kilkadziesiąt godzin bez fejsa, awantura o to, jak mogłam się tak podle zachować, bez refleksji, że skoro taka procedura zadziałała w tym przypadku, to może jednak coś było na rzeczy? mało tego, pozostaję z silnym przekonaniem, że gdybym poszła w przemoc werbalną, i rzuciła kilka wyzwisk pod adresem kolegi zamiast użyć procedury, byłoby to zaakceptowane.

ten wątek - strategii reagowania na uprzedzenia znajomych - splata życie w przestrzeni wirtualnej z życiem w przestrzeni polonijnej w "oszlo". 

kilkugodzinne spotkanie Polaków/Polek... w formie żartów w różnych momentach pada:
"Ty Mośku", "ale z ciebie ciota", "cyganie sikają w metrze", "umyj dokładnie szklankę, bo jacyś Chińczycy z niej pili", ma miejsce dłuższa dyskusja nt. rumuńskich Romów w Norwegii i tego, "jak oni tak, k****, mogą, nie pracować, chodzić po metrze i żebrać".
innego dnia: "dziewięciu na dziesięciu Arabów to idioci" albo "pracowałem dzisiaj z czarnym, ale dobrze robił"; "chciała, żebym to poprawił jeszcze dzisiaj, natychmiast, poczułem się jak Murzyn", "chcesz kurczaka od ciapatego?" i tak w kółko. a, jeszcze moja ulubiona dyskusja pt. dlaczego nie lubię, kiedy mówicie o kobietach "dupy".

mówią to imigranci/imigrantki, osoby, o których narodowości tu w Norge mówi się podobno "Polak? a tak, robił podłogę u mnie/u sąsiadki/u brata". podczas spotkania w dzielnicy, do której dojeżdża metro nazywane "colour line", dzielnicy, w której tzw. porządni Norwegowie/Norweżki bywają rzadko, bo leży daleko we wschodnim Oslo i jest dla innych, obcych. 
co zatem sprawia, że czujemy się lepiej? że jesteśmy "lepszymi imigrantami"? kolor skóry? opresja? frustracja z nią związana? 
jakie zasługi pozwalają upokarzać, wyszydzać, mówić tak źle o innych grupach mimo, że sami/same należymy do mniejszości? i dlaczego dzieje się to cały czas, przy okazji rozmów o wszystkim, every day?

i jak w takim sosie wychowywać dziecko, które krąży, słyszy, powtarza różne rzeczy? mnóstwo niezgodnych z podejściem równościowym, różnorodnościowym, antydyskryminacyjnym, prawoczłowieczym - jakkolwiek by takiej perspektywy nie nazwać... 

dlaczego oczekuje się ode mnie, że zamilknę, uśmiechnę się, nie będę zwracać uwagi, skoro codziennie, CODZIENNIE słyszę teksty naruszające moje wartości, naruszające godność wielu ludzi, często moich znajomych czy przyjaciół/ek, a także moje własne, które bynajmniej nie są zaproszeniem do dyskusji? dlaczego to ja powinnam milczeć - zamknąć komputer, wyjść z pokoju, skoro nie mogę tego słuchać/czytać, a wolną przestrzeń szczelnie wypełnią kolejne "żarty" albo całkiem poważne stereotypy na temat Cyganów/pedałów/nadwrażliwych bab/ciapatych/islamistów-terrorystów (niepotrzebne skreślić)? kiedy wstydem stanie się wreszcie wyrzucanie z siebie uprzedzeniowych pokładów nienawiści?

ostatnio, na jednym ze spotkań w PL, powiedziałam jedno zdanie dot. tego, czym zajmuję się obecnie "głównie uprzedzeniami Polaków mieszkających w Norwegii"... do bólu prawdziwe...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz