środa, 17 lipca 2013

wyjeżdżam? wracam?

10 dni w Polsce.
wczoraj na lotnisku pomyślałam "wyjeżdżam czy wracam"?
już nie wiem, gdzie to jest, to "u siebie", oraz czy aby na pewno potrzebna taka decyzja. 
pomieszanie.

10 intensywnych dni, zasadniczo biegiem, choć czasem przystawałam z bliskimi osobami. ale trudno się wyluzować, kiedy ciągle na zegarek.

efekty/rezultaty/wrażenia:
* przyjemna praca zawodowa w pewnym zespole, skutkująca wzmożonymi rozterkami dotyczącymi tego, gdzie jest moje miejsce, szczególnie miejsce zawodowe, i jak to zrobić, żeby pogodzić ambicje/marzenia/pragnienia, latając nad Bałtykiem;
* inspirujące rozmowy o wychowywaniu dzieci - kto ma na to wpływ, jak chronić przed wpływami niepożądanymi, co z systemem kar i nagród, czy karać i dlaczego nie, czy chwalić i dlaczego nie (sic!) - to dla mnie szczególnie nowa rozkminka, prosto od G. i Agnieszki Stein; co z tym rodzicielstwem bliskości, czy i jak spać z dzieckiem - ciekawe;
* dobre spotkania rodzinne, w czasie których próbowałam nadrobić brak spotkań częstych - oczywiście bez sukcesu ;)
* mieszkanie u siebie, ale nie u siebie - osiągnęliśmy z Sis i B. stan wydający się niemożliwością - przez tydzień wszyscy byli gospodyniami/gospodarzami i jednocześnie gościli u tych drugich - pomieszanie;
* zacieszony czterolatek-jak-on-urósł podczas spotkań z ukochanymi koleżankami - chwilowe zmieszanie, a potem radość w czystej postaci, "serce matki" uradowane :D;
* wielokrotnie budowana historia w odpowiedzi na "co tam u ciebie?" lub "no i jak tam ci w tej norwegii?" - zrozumiała ciekawość, troska, potrzeba, ale w efekcie z przyjemnością słuchałam, co u innych oraz rozmawiałam na inne tematy;
* trochę przedmiotów wyrzuconych, rozdanych, spakowanych w worki, sprowadzonych do piwnicy (gdzie wiszą pająki zamrożone w ciekłym azocie) oraz mnóstwo wątpliwości dotyczących przedmiotów, bez których w tej chwili żyję, bo muszę, ale do których chcę kiedyś wrócić (w USA można je schować w kontenerze na parę lat, przydałaby się taka usługa);
* i inne myśli i uczucia...

teraz muszę odpocząć po tym niespodziewanym "urlopie" w PL (wymuszonym przez pewien urząd publiczny). i zebrać siły na sierpień, będziem się weselić :)

2 komentarze:

  1. hej joszka,od czasu do czasu tu zaglądam i często mam poczucie, jakbym o swoich rozterkach czytała (mieszkam w berlinie, pracuję w berlinie i w polsce, i wciąż nie wiem, gdzie ta moja "prawdziwa" praca naprawdę jest).
    trzymam kciuki za norge przygodę,
    buziaki,
    k.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. i vice versa z tymi kciukami :)
      tu jeszcze pracy nie mam zarobkowej, za to pełnoetatowa praca na rzecz dziecka, domu, tzw. rodziny. kiedy jeszcze dojdzie taki czynnik, pewnie oszaleję :) caus

      Usuń