wtorek, 3 września 2013

niech żyje przedszkole :)

dzisiaj wystartowaliśmy w norweskim przedszkolu... z jego czeluści nadałam następujący komunikat na FB (ku pamięci powtarzam tutaj, obiecując rozszerzenie :)):

nasz pierwszy dzień w przedszkolu, dosłownie nasz jeszcze nigdy nie poznałam tylu Norweżek i Norwegów naraz. Osoby duże przechodzą na angielski, osoby mniejsze bez litości zmuszają mnie do uruchomienia wszystkich norweskich zasobów językowych. Maciek zmontował się w polską ekipę. Tzw. grono pedagogiczne: uśmiech, gender balance, tatuaże, kolczyki, wygolone głowy, cudownie różnorodność jest piękna!rano, tuż po budziku (byliśmy zaproszeni na 10:00) odbyła się rozmowa "mamo, nie chcę tam być bez ciebie", co mnie zaskoczyło nieco, bo tydzień pełnej ekscytacji mamy na koncie. na szczęście mogłam odpowiedzieć, że będę w przedszkolu, co uspokoiło nerwy "no tak, bo dla dorosłych jest to dozwolone, żeby być w tym przedszkolu, prawdaaa?"

przywitał nas miły człowiek o dźwięcznie brzmiącym imieniu Thorbjørn, była też poznana ostatnio Lisbeth, Ramon i jeszcze jedna osoba, której imienia nie pomnę (osoby pracujące w grupie żółtej, maćkowej). Thorbjørn nas oprowadził, opowiedział, i zaprosił na dwór, bo wtorek jest dniem "nadwornym". początkowo moja obecność i wsparcie były istotne, więc siedziałam na ławce, gawędziłam z osobami dorosłymi, zaproponowano mi kawę, którę to propozycję przyjęłam, pogoda dopisywała, uroczo :) a potem pojawiło się mnóstwo dzieci, ujawniły się dzieci polskie (dziewczynka niestety spuściła nas na drzewo, bo ona się z chłopcami nie bawi - co w widoczny sposób było dla Maćka kompletnie niezrozumiałe), ale skumał się z chłopcami z równoległych grup i wpadł w zabawę po uszy. dodatkowo ujawnił się także świetny plac zabaw na tyłach, i przestałam być potrzebna, zaczęłam raczej przeszkadzać... podobnie jak tatuś, który poszedł Maćka odebrać w związku z moją wizytą u lekarza, u którego widok wzbudził płacz, a następnie spowodował ewakuację.


w międzyczasie co chwilę kogoś poznawałam, osoby pracujące w przedszkolu uśmiechały się (nie pamiętam, kiedy ostatni raz tak się nauśmiechałam, policzki mnie bolały), gadki-szmatki, życzliwe zainteresowanie, poczucie, że nie przeszkadzam osobom (przypomniało mi się nasze polskie przedszkole "pani nie wchodzi na górę, bo inne dzieci mi tu płaczą, kiedy panią widzą!").

wzbudzałam totalne zainteresowanie dzieci, które chyba sprawdzały, czy aby nie jestem nową panią, czasem pytały, jak się nazywam, i to było ok, a czasem pytały o coś zupełnie innego, i to było mniej ok :) na szczęście już potrafię powiedzieć, że nie rozumiem, oraz że mówię troszeczkę po norwesku, oraz że się uczę. 

no i rzeczona różnorodność wreszcie oraz równość - mam wrażenie, że w przedszkolu pracuje pół na pół kobiet i mężczyzn, i to jest absolutnie niezwykłe jak na polskie warunki, doświadczenia, komentarze. i cieszy mnie ogromnie :) oraz osoby wyglądają różnie, mają róże rysy, kolory skóry, włosy, ręce w tatuażach, hidżab, dziwne kolczyki. i nadal mogą być odpowiednim dla dzieci towarzystwem. 

tygiel, który wydaje mi się dzisiaj spełnieniem marzeń, i będę się tym upajać :)

bo "w domu", w kuchni, trochę było dzisiaj o pewnym Żydzie, o pakistańskich szmatach tudzież szmaciarskich pakisach (nie jestem w stanie tego zapamiętać nawet), o wieśniakach, o Szwedach, co głupio dzieci wychowują bezstresowo, o Niemcach, o Murzynie, i o tym, że po lesie nieatrakcyjne dupy biegają. przysięgam, że niczego nie wymyśliłam niestety :( i znowu zastanawiam się, jak długo i jak mocna trzeba gryźć się w język, żeby mieszkać w spokoju. bo chyba osoba nie byłaby w stanie wypowiedzieć się w ogóle, gdybym cały czas wołała "nie!". wszechpogarda. to nie jest mój dom.

2 komentarze:

  1. Chcę tam być z Wami w tym przedszkolu! Proszę o czarodziejkę lub czarodzieja, co mnie przeniesie do czasów dzieciństwa! Że też za komuny chodziłem do przedszkola i tego nie było, być może moje życie dziś wyglądałoby inaczej? Szkodość :(
    Misiek

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. heh, Miśku :) poproszę Maćka o wehikuł czasu... choć Twoje życie wydaje się nie poddawać pewnym standardom, co? caus, j.

      Usuń