poniedziałek, 1 kwietnia 2013

norweska Wielkanoc, vol. 1.

do kościoła nam daleko jakoś, ale wciąż nie potrafię powstrzymać się od celebrowania Świąt Wielkanocnych, traktowanych jako element tradycji, nie religii. Mało tego, nie potrafię powstrzymać się od rytuału święcenia pokarmów, jakoś bez spaceru z koszyczkiem święta się nie liczą. ten wewnętrzny przymus doprowadził mnie do poszukiwań kościoła w Oslo, w którym pokarmy uległy poświęceniu przez polskiego księdza w bardzo polskim towarzystwie.

o samym święceniu opowiadać nie będę, ale kościół zrobił na mnie wrażenie. betonowy blok jako ołtarz, goła cegła na ścianach, żadnego zbędnego przepychu, kapiącego złota. z mojej perspektywy to dobre podejście. można się zajmować tym, co istotne.

nagromadzenie Polek i Polaków w jednym miejscu również wrażenie robiło i było w sumie dość sympatyczne. 

brak koszyka nadrobiliśmy bibułą, co uwidoczniłam poniżej. brak kolorów: pomarańczowego, fioletowego i różowego nadrobiliśmy naukami o mieszkaniu farb, radocha :)


 





Był i zajączek wielkanocny, którego nie pozbawię mojego dziecka mimo ateizmu oraz sugestii osób, którym ateizm się nie podoba.

 





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz