sobota, 16 lutego 2019

moja historia z barnevernet - cz. 5 (refleksja)

jakie są moje refleksje czy opinia dot. BV po tym doświadczeniu? 

1. spotkanie z BV było gwałtowne i trudne, ale tylko pierwszego dnia. powodem takiej procedury był temat zgłoszenia - zawsze kiedy dotyczy ono przemocy albo molestowania seksualnego, jednego dnia rozmawia się z dzieckiem, rodzicami/opiekun(k)ami i jedzie do domu. po wielu doświadczeniach związanych z historiami przemocy z Polski myślę sobie, że to jednak lepsze niż lekceważenie zgłoszeń, zamiatanie spraw pod dywan, przyzwolenie na wieloletnią przemoc. szkoła ma obowiązek zgłosić podejrzenie, nie może go oceniać, negocjować, rozważać. to rola BV. to jest bolesny proces, ale jeśli ma uratować dziewczynki i chłopców faktycznie doświadczających przemocy, to jestem gotowa ponieść ten koszt. 

2. wiem, że w BV zdarzały się nadużycia i błędy, o tym opowiadają historie z książki Czarneckiego, różne reportaże. nie wiem, jak jest naprawdę. z jednej strony czytam te historie i staram się im jakoś ufać, z drugiej - mam zawsze taką myśl, że nigdy nie znamy całego kontekstu. że ludzie, którzy opowiadają o sobie, nie mówią wszystkiego, co działo się w domu, bo się wstydzą, boją, bo nie chcą się tym dzielić. 

3. szkoda, że sytuacje przekazania opieki, czyli tzw. odbierania dzieci, dominują rozmowy o BV - wiele osób nie ma pojęcia, czym zajmuje się ten urząd, jakiego rodzaju wsparcia udziela, i że naprawdę dobro dziecka jest tu wartością nadrzędną. 

4. doradczyni opowiadała, że zabieranie dzieci jest sytuacją ostateczną i zwykle najpierw pracuje się z rodziną. doświadczyłam tego również wówczas, kiedy próbowałam pomoc 12-letniej Polce, która obawiała się rodziców. byłam z nią na spotkaniu w BV, gdzie już było otwarte dochodzenie związane z podejrzeniem molestowania ze strony ojca, i osoby pracujące w BV wcale nie były zainteresowane odbieraniem prawa do opieki rodzicom. wtedy byłam zła i bezsilna, bo wydawało mi się, że to chore. ale też nie mogły powiedzieć mi wielu rzeczy ze sprawy ze względu na tajemnicę zawodową, więc ufam, że wiedziały, co robią. ta sprawa dobrze się skończyła, jestem w kontakcie z dziewczynką.

5. kontekst polski - podobno konsul doradzał wszystkim, żeby uciekali z kraju. podobno. podobno nie wpuszczono go do polskiego dziecka, a prawo do kontaktu z konsulem mają wszyscy obywatele i obywatelki RP. podobno. wszyscy Polacy tutaj mają zdanie nt. BV, mnóstwo z nich mówi straszne rzeczy wyłącznie na podstawie plotek i mocnych reportaży. linia podziału przebiega wyraźnie wzdłuż prawicowo-lewicowej granicy wśród Polek i Polaków mieszkających w Norwegii. konsul był związany z Ordo Iuris. wśród przeciwników BV jest sporo narracji o "naszych polskich dzieciach". dużo hejtu, dużo bardzo ostrych sądów. w grupie lewicowej, kiedyś zawiązanej wokół KODu, i wśród osób, które poznałam przy okazji Czarnego Protestu, dominuje raczej podejście bliskie mojemu, poszukujące sprawdzonych informacji, uzasadnień, zachęcające do dialogu z BV. wydaje się, że to może mieć związek po prostu z podatnością na stereotypy i uprzedzenia narodowościowe, ale też z przekonaniami dotyczącymi rodziny, dzieci, patriotyzmu. jedyne rozwiązanie widzę w akcjach świadomościowych, w bezpośrednich spotkaniach. polityka BV jest taka, że nie komentuje spraw, zarzutów, historii. w efekcie plotki żyją własnym życiem i rosną w siłę. ludzie, którzy szukają informacji, trafiają właściwie wyłącznie na obraz, który ma straszyć. błędne koło. 

i jeszcze mój komentarz nt. ostatniego artykułu w Wyborczej - tam z kolei osoba opowiada, że była obserwowana, że zbierano wywiad na jej temat. uciekła, uprzedzając fakty. nie wiem, może. mój syn miał dziury w zębach i nikt z tego powodu nie informował służb, trochę nie chce mi się wierzyć, żeby taką akcję uruchamiał nalot na zębach. dzisiaj czytam, że wylał się na nią hejt. z tym też się nie zgadzam. chcę tylko powiedzieć, że strach i napięcie, które pojawia się, gdy BV zbliża się do naszych dzieci, jest trudno opisać. to nie oznacza, że coś im grozi. to oznacza, że jesteśmy tak utopieni w tej narracji, tak napakowani historiami o złym BV, że naprawdę trudno sobie wtedy radzić. i łatwo jest mówić takim rodzicom przykre rzeczy, jeśli mieszka się i żyje w innym kraju, jeśli nie odczuwa się takiego realnego strachu. 

koniec. 

27 komentarzy:

  1. Cześć! Świetny tekst! Bardzo dziękuję za Twój czas, że chciało Ci się to wszystko opisać. Najłatwiej myślę panikowac, oceniać i sama czasem wpadam w to koło ( tłumacząc mojej babci np ze te TV nie jest jedynym źródłem wiedzy na ten temat. Obie wiemy, że zle newsy i ludzka tragedia świetnie się sprzedają)
    Wszystkiego dobrego dla Ciebie i Twoich dzieci!
    Edyta

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. cześć, dziękuję za ciepłe słowo i pozdrawiam! Gosia

      Usuń
  2. Jako matka malego dziecka, mieszkajaca z nim w Norwegii tez dziekuje :) Nie mialam na szczescie poki co zadnej sprawy prowadzonej przez BV, ale podpisuje sie pod wrazeniami - niby czlowiek wie, ze to stereotyp i histeria, ale jednak ten cholerny niepokoj pozostaje. Dziekuje, ze zecydowalas sie opowiedziec jak bylo u was. Sciskam mocno!

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo ci dziękuje ,za szczerość i odwagę . Super tekst , wszystkiego dobrego dla was ,
    Dobrze jest usłyszeć pozytywna historie , sama nie miałam odczynienia z BV i mam nadzieje ze mnie to omnie . Ale do tej pory słyszałam same straszne historie i o my włos nie wciągnęła mnie ta spirala strachu . Chce wierzyć że naprawdę są by pomagać , a nie krzywdzić . Życzę wam oby zawsze już szło gładko i Mackowi żyło się lekko ��
    Wspaniała i dzielna z was rodzinka ��

    OdpowiedzUsuń
  4. Poprostu miałaś szczęście ja nigdy bym nie naraziła moich dzieci na jakieś chore ich roczne testy wyssane z palca Spakowałem się i wyjechałam i jestem szczęśliwa z mojej decyzji a moje dzieci wkońcu żyją bezpiecznie i spokojnie i mają edukację na godnym poziomie. Jak dla mnie spróbuj złożyć podanie w Bv napewno cię przyjmą po tym artykule. A i jeszcze jedno każdy racjonalny rodzic wyjedzie z Norwegii jeśli bv się do nich odezwie ponieważ nie będzie chciał narażać własnego dziecka na chore, podstępne przesłuchania bv i roczne obserwowanie Dla mnie to chory system, ty jako matka powinnaś wziasc syna do polskiego psychologa zdecydowanie bardziej by mu pomógł niż bv.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. bardzo roznimy sie w ocenie i dla mnie to jest ok. dziekuje za porady. dobrego zycia, droga anonimowa komentatorko!

      Usuń
  5. Odpowiedzi
    1. dziekuje za czas poswiecony na przeczytanie! pozdrawiam!

      Usuń
  6. Hei. Ja również miała sprawę prowadzona przez bv, u mnie powodem był alkohol partnera i podejrzenia przemocy fizycznej na mnie. Dziecka mi nie odebrano I niczym takim nie straszono a mojej rodzinie pomogli się pozbierać i postawić na nogi. Teraz sama zgłosiłam się do nich gdy moje dziecko potrzebowalo pomocy w szkole bo było mobingowane i zastraszane. Bv ma I moje dziecko pod opieką i szkole pod kontrolą. Ja wszystkie opowieści przeczytane i usłyszane o bv przyjmuje do siebie tylko w 50 %, wiem że przesadzaja czasami ale jeśli nikt nie ma nic na sumieniu i stara się z nimi współpracować oni nie robią problemów i pomagają jak tylko mogą. Może nie wszystkim się spodoba twój tekst ale ja mam takie same zdanie jak ty. ☺️ Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. hej, dziekuje. ciesze sie, ze mamy obie dobre doswiadczenia. czy moge Cie prosic o kontakt na joszka.adamska@gmail.com albo na fb? na priv wyjasnie, o co chodzi. pozdrawiam!

      Usuń
  7. dziekuje, pozdrawiam Berlin!

    OdpowiedzUsuń
  8. Bardzo się cieszę że o tym napisałaś, myślę że wielu osobom to pomoże.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dzięki serdeczne, Inga! też mam taką nadzieję!

      Usuń
  9. Świetny,odważny tekst. Intuicja podpowiadała mi,że tak to może wyglądać w oparciu o stereotypy i strach. My jeszcze nie umiemy w taki naturalny sposób dbać o nasze dzieci...

    OdpowiedzUsuń
  10. Pani Małgosiu,
    Ogromnie dziękuję za blogga, którego Pani pisze i za zaangażowanie w naświetlanie sposobu działania BV.
    Z ogromną chęcią będę śledzić Pani dalsze wpisy. Nigdy wcześniej nie śledziłem żadnego blogga,jednak ten, którego Pani pisze bardzo mnie zaciekawił. Być może dlatego, że temat poruszany tutaj jest mi bardzo bliski, mam za sobą również doświadczenia z BV, zarówno jako mama, która musiała się zmierzyć z "bekymringsmelding" gdzie sprawa wydawała się być bardzo poważna, jak i ya mama, która kilka lat później sama zgłosiła się po pomoc w związku z kłopotami wychowawczyni,jakie miałam z drugą pociechą.
    Na dzień dzisiejszy ja i moje dzieci mamy się świetnie i nie dam powiedzieć złego słowa na BV.
    Obecnie mam często do czynienia z tym urzędem z uwagi na wykonywaną pracę. I nadal uważam, że ta instytucja ma JAK NAJBARDZIEJ rację bytu.
    Pozdrawiam serdecznie Dorota

    OdpowiedzUsuń
  11. Pani Małgosiu,
    Jak pani się odniesie do statystyk z SSB z których wynika iż w 2016 roku odebrano przymusem ponad 1600 dzieci ich biologicznym rodzicom w Norwegii. Statystyka nie ukazuje podziału na norweskie i emigranckie dzieci. Czy rodzice w 5mln Norwegii są aż tak nie kompetentni w swojej roli??
    2. Czy ma pani świadomość że z 30mld koron użytych przez BVT w 2016 roku , 4mld powędrowały poprzez komercjalizacje do prywatny przedsiębiorców którzy dostarczyli socjalne usługi z zakresu calego procedowania wg barneverneloven. Firma Humana przykładowo na swojej stronie opisuje swoją misję jako zapewnianie każdemu prawa do lepszego życia. Szczytny cel nieprawdaz? W raporcie rocznym prezes firmy stwierdza że to był dobry rok, przychód wzrósł około 8-10%.... pomógł większej ilości również dzieciom aby ten wzrost i uzeczywistnic .....
    3. Dalej vg.no opisuje kto stoi tak naprawdę za potentatem rynku usług socjalnych i frima Aleris. Dziennikarze ustalili iż na końcu łańcucha jest fundusz inwestycyjny zarejestrowany w Luxburgu iinależacy do 2obywateliUSA z czego jeden z nich jest na liście 200najbogatszych ludzi na świecie. Uważa pani że im zależy na tym żeby Pani dziecko miało lepiej w Norwegii czy żeby im przyrosło stabilnie na koncie..
    ..
    4. Mój syn miał sprawę w bVT. Raport zaniepokojenia od szkolnej pielegniarki opisywał zachowanie mojego syna w ten sposób iż trudno było powstrzymać łzy rozpaczy. Podczas spotkania z dyrekcją szkoły 4 na 5 przedstawionych zdarzeń w raporcie nie znalazło potwierdzenia.....ale raport już na zawsze zostaje w teczce , nie da sie go zrewidować. Kazdy czytając go będzie tak samo zdruzgotany i zapyta się co robili rodzice iż takie objawy były u dziecka....
    5. Mieszka pani tylko 6lat w Norwegii i nie zrozumiała Pani jeszcze że to co najbardziej irytuje Norwega to oczywista prawda temat jego przewinienia. Oni są pragmatyczni do momentu gdy sprawy nie zaczynają dotykac ich samych, wtedy pragmatyzm znika i jest nawet problem z racjonalna ocena sytuacji czym popisali się policjanci uważający że lokalne prawo stoi ponad konwencjami i traktatami, które Norwegia ratyfikowała i dotyczą one o zgrozo praw człowieka, dzieci i ochrony rodziny. Trudno w to uwierzyć że kraj przyznający pokojowa nagrodę Nobla ma tak wiele za uszami w kwestii tak bezbronnych istot jak dzieci.
    6. Nie jestem wrogiem BVT ale uważam że ich gorliwość to wylewanie dziecka z kąpielą w celu szukania sobie zajęcia i dochodu, niestety kosztem dzieci i ich rodziców....
    7. Sami, po poznaniu statystyk i doniesień prasowych z norweskiej prasy zdecydowaliśmy wywieźć dzieci z Norwegii do Polski. To było nasze piękne 12lat. Konsul Kowalski pomógł naszym dzieciom bezpiecznie i szybko opuścić Norwegie zanim machina BVt chciałby się nimi zainteresować ponownie analizując wyssany z palca w 90% raport zaniepokojenia...
    Życzę pani powodzenia i otuchy na kolejne lata życia w Norwegii. Słyszałem że mniejsze społeczności na prowincji są bardziej odporne na błędy BVT ponieważ każdy się zna tamt ze wszystkimi na codzien i łatwiej można zweryfikować doniesienia do BVT.Mozna też nawiązać kontakty z rdzennymi mieszkancami. To naprawde serdeczni ludzie ale trochę inni niż my.

    OdpowiedzUsuń
  12. W większości opis oparty o własne doświadczenia z punktu widzenia psycholożki (nomen omen po studiach, daj boże, a nie po jakimś dwumiesięcznym kursie, która to po kropce nie potrafi zacząć od dużej litery) Sama pani używa często sowa "podobno", czyli krótko mówiąc nie jest pani niczego pewna i kieruje sie jak reszta domysłami, ale nie to przeszkadza pani w wybielaniu tej instytucji. Dla mnie już samo istnienie tego tworu jakim jest BV kłoci się z jednostką społeczną jaką jest rodzina. Nikt nie ma prawa do ingerencji w wychowanie dzieci poza rodzicami, póki dzieciom nie dzieje się krzywda w postaci przemocy fizycznej i psychicznej czy molestowania. Przesłanki w postaci smutku, chwilowej apatii czy po prostu "złego dnia" u dziecka nie stanowią absolutnie powodu aby konieczna była natychmiastowa ingerencja urzędasów, takie stany nie są absolutnie symptomami, że dzieje sie w rodzinie cokolwiek złego. Skoro jakaś rodzina sama zgłasza się do tej instytucji o pomoc bo sobie nie radzi z wychowaniem dzieci, to po prostu znaczy, że dzieci mieć w ogóle nie powinna. Norwegia i Polska to dwa odmienne stany świadomości, dosłownie dwa końce bardzo długiej linii, a szczególnie w kwestii wychowania w rodzinie. Norweskie społeczeństwo jest tak słabe psychicznie, że bez pomocy służb kompletnie sobie nie radzi. Nie potrafią sami podjąć ważnej z punktu widzenia rodziny, suwerennej decyzji, do wszystkiego potrzebują wsparcia. My, Polacy mamy od wieków totalnie różne od norwegów modele wychowawcze i żadna instytucja nie powinna się do tego mieszać dopóki, dopóty naprawdę nie dzieje się nic złego, złe w danym dniu samopoczucie dzieciaka nie jest powodem do drastycznych działań, typu "przesłuchanie" (już na samo słowo "przesłuchanie", przechodzą mnie ciarki) przez taką błahostkę. Generalnie trudno mi pojąć, że polakom, że chcą w ogóle osiedlać sie w tym zamordystycznym w kwestii rodziny kraju. Ciekawe, hmmm, nie daje to pani nic do myślenia, że zadecydowana większość narodów doskonale sobie daje radę bez tego typu instytucji? Właściwie są w europie tylko dwa państwa, które w tak drastyczny sposób podchodzą do tych kwestii. Chociaż Niemcy odziedziczyli swój system po czasach nazizmu, było to w ich mniemaniu konieczne aby chronić dzieci, bo były potrzebne aby podtrzymać rasę Niemców, a raczej rasę aryjską, ale na boga, nie ma już wojny, więc nie ma takiej konieczności. A teraz pytanie: jak ma się ta norweska ochrona praw dzieci do dorocznej rzezi fok, w której udział biorą najmłodsze dzieciaki, NAJMŁODSZE I CZYNNY UDZIAŁ? Wie pani co znaczy czynny udział? Znaczy to tyle, że same zabijają małe foczki pałkami czy czymkolwiek się da. To by było na tyle, póki co.
    PS. Proszę zadbać, w miarę możliwości o ortografię, a w szczególności o interpunkcję.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niech Pani zobaczy to, zdjecie z google maps, siedziba BVt w Oslo do 2017 Ulica Sommerogata w Oslo gdzie mieści się BVT w Oslo. Na bramie w metaloplastyce mają swastyki .i wszystko jasne...

      Usuń
    2. Dzieki za ten wpis. Pani Malgosia tobie, tez, niestety , nie raczyla odpisac. Smutne. Piszesz prawdziwie, tak wlasnie piszesz.

      Usuń
  13. Dzień dobry! Z wielką przyjemnością czytam Pani wpisy. Myślę, że to gorący i ważny temat. Ważne abyśmy nie pozwalali narastać wzajemnej niechęci. Chciałabym podjąć działania zmierzające do zrumienia istoty problemu. Byłabym wdzięczna za kontakt. Mój adres: asobotka@st.swps.edu.pl

    OdpowiedzUsuń
  14. Bardzo dziękuję za ten tekst! Przekonała mnie Pani, jak źle jest. Myślałem, że nie aż tak bardzo. Jakbym czytał Orwella. Świetnie napisane. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  15. Dziekuje za tego bloga. Za szczerosc i odwage. Czekam z niecierpliwoscia na nastepne wpisy. Pozdrawiam serdecznie z orzeciwleglego konca Europy.

    OdpowiedzUsuń
  16. Jedno pytanie mam tylko: czy to znaczy, że urzędnicy lepiej od Pani wiedzą, co jest dobre dla Pani dzieci, a co za tym idzie są lepszymi rodzicami niż, Pani z mężem ?

    OdpowiedzUsuń