poniedziałek, 7 stycznia 2013
joszka norweska w PL
Styczeń spędzam w Polsce, więc trudno będzie mi pisać o Norwegii... a może zmiana perspektywy pomoże... może...
Doleciawszy, z przygodami różnymi, zima norweska była tu przede mną i straszyła tak, że przed oczami stanęły mi różne odcinki "Katastrof w przestworzach". Kiedy poczułam, że jedziemy po pasie, ogarnęło mnie coś takiego, czego nie spodziewałam się. Rozum swoje, emocje swoje.
Dziwnie się tu czuję. Niby w domu, a jednak nie w domu. Szybko się przestawiłam, nie ma co. Mam ochotę cały czas się pakować i wyrzucać rzeczy. Gorączkowo zastanawiam się, co dalej z mieszkaniem, z tym, co zostanie tutaj. Książki z psychologii... zostawić, "zblibliotekować" czy na allegro :) Mam ochotę pozamykać dotychczasowe i zrobić miejsce na nowe. Niezwykły to stan.
Kiedy wyjrzałam w końcu przez okno, pomyślałam "o kur... cze, ale tu brzydko!". Bo jednak mieszkanie w cegle, asfalcie, betonie, drutach, siatkach, płytkach i innych takich ma się nijak do białej i zielonej Norwegii. Drzewa iglaste blisko domu, pięknie.
Na dobranoc łyżka dziegciu, przesłana przez małopolską Dorotę. Choć może być jaskółką antydyskryminacyjnych wyzwań zawodowych w TYM kraju.
http://wiadomosci.wp.pl/kat,1356,title,Pierwsza-taka-sprawa-w-Norwegii-Stracila-prace-bo-rozmawiala-po-polsku,wid,15231134,wiadomosc.html?ticaid=1fd7f
Jutro kolejny dzień. A właściwie wir. Załatwiania, odwiedzania, spotykania. Dużo.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz