poniedziałek, 4 listopada 2013

nieznośna wielowątkowość

to napisałam 14 września:

z okazji pozyskania dużych połaci czasu wolnego od dziecka zabrałam się za różne zaległe robótki polskie, ewaluacyjno-antydyskryminacyjne. scenariusze zajęć, pomysły na projekty, bo jeszcze pozostaję w rozkroku polsko-norweskim przez kilka miesięcy na pewno. 

coraz więcej jednak pojawia się opcji/pomysłów/inspiracji na osadzanie się w Norwegii. i to jest przyjemna perspektywa, wygląda na to, że faza szoku kulturowego faktycznie była przejściowa, bo teraz mogę myśleć o życiu tutaj ze spokojem. więcej wiem, swobodniej poruszam się (dosłownie i w przenośni) w norweskiej rzeczywistości. więcej znajomych, więcej kontaktów, i czas na to, żeby myśleć nie tylko o dinozaurach i klockach, ale też o tzw. dorosłości. 


przedszkole oczywiście sprzedało nam infekcję, którą chwilę ignorowałam, teraz leczymy. ale - zupełnie inaczej niż w Polsce - nie rozwija się ona w żadną masakrę chorobową. więc przerwa będzie pewnikiem krótka. 


trochę myślę o Virginii Woolf i jej "Własnym pokoju"


i tu urwała się myśl we wrześniu...
właśnie, o Virginii Woolf myślę nadal, bo to ona pisała o braku cichego kąta, własnego pokoju. a ja taki brak odczuwałam we wrześniu, odczuwam nadal. piszę przycupnięta na łóżku, bo jedyny dostępny w tym domu stół jest w tym samym pomieszczeniu, gdzie nieumyte naczynia, resztki jedzenia i ogólny syf. już mi się nawet schodzić tam nie chce, mówić o tym, uczyniłam nasze pięterko niemal samowystarczalnym, choć przy kolejnym huknięciu się w głowę o "uroczy skos" czuję się niczym bohaterka tragiczna. 

wracając do merytoryki, ewaluacyjno-antydyskryminacyjne rzeczy pochłonęły mnie na kilka tygodni, więc niech nikt nie waży się powiedzieć mi, że ja w tej Norwegii ""nie pracuję", bo otrzyma ciętą ripostę co najmniej. zwłaszcza, że w ramach połaci czasu, kiedy dziecko w ochronce przebywa, moja społecznikowska dusza wyrywa się do coraz to nowych prac nieodpłatnych, inicjatyw, pomysłów.

myślę o pomyśle na bloga, którego już zeszłej jesieni obmyśliłyśmy z K. 
myślę o tym, czy nie pisać o różnorodności osobno, do czego namawia mnie M. 
myślę, czy tu da się pisać o wszystkim (ostatnio osoba zainteresowana moim życiem z przyczyn prywatnych oświadczyła, że wpisu o charakterze innym, komentującym rzeczywistość, nie doczytała do końca, bo był nudny :) co mnie ubawiło setnie, ale też zastanowiło).

wspominana 23 września, cytowana już dzisiaj... nieznośna wielowątkowość


1 komentarz:

  1. wielowątkowość - zazdroszczę energii. Bardzo. Mnie wielowątkowość chwilowo przytłacza, uciekam w głaskanie kotów i chowanie się w swojej własnej głowie. A.K.

    OdpowiedzUsuń