niedziela, 17 listopada 2013

zmiany, zmiany

no i stało się...

wygraliśmy casting!

podpisaliśmy całkowicie nowy kontrakt mieszkaniowy. wszystko wskazuje na to, że od 15 grudnia nasz adres zmieni się. a że zmiany powinno się robić małymi kroczkami, zmieniamy tylko numer domu, a ulicę zostawiamy tę samą :) taka to koincydencja, że do przedszkola już teraz naprawdę będę mogła chodzić w piżamie, bo jakie 100 metrów mamy.

mieszkanie nie będzie szczególnie ogromne, wręcz przeciwnie, ale samodzielne oraz własne. dla naszej trójki. bez kolegów, bez różnych norm i zasad (choć normy i zasady są potrzebne, ale lepiej, jeśli są spójne i pochodzą od rodziców), bez tekstów, które z naszymi wartościami mają niewiele wspólnego, bez krzyków i ustawiania dziecka jako mniej ważnego i mniej człowieczego, bez cudzych okruchów (i niech okruchy metaforycznie obejmą różne pomieszczenia i rodzaje brudu). 
sami. 

będziemy mieszkać na parterze, w piwnicy teoretycznie, ale że dom stoi na zboczu (jak większość w naszej dzielnicy), piwniczny charakter jest w zasadzie nieodczuwalny. nad nami właścicielka i właściciel, osoby, które własnie kupiły dom. bardzo uprzejme. mam nadzieję wreszcie mieć kontakt z norweskim językiem. szczególnie, że właścicielka nie mówi po angielsku, za to "trochę po polsku" - po czym powiedziała "cześć. chcesz ze mną żyć?" (nasze parsknięcie śmiechem chyba do uprzejmych nie należało, ale to było takie urocze). może miała jakiegoś polskiego narzeczonego? narzeczoną? może nasza narodowość zadziałała na naszą korzyść? a może wielokrotne podkreślanie, że mieszkanie tuż obok przedszkola jest tak cudowne. bo też czterolatek-jak-on-urósł dał trochę czadu na spotkaniu pierwszym. umówiliśmy się na spokojne oglądanie, które wychodziło przez pierwszych kilka minut. potem siedliśmy na chwilę pogadać, i nagle zorientowałam się, że Maciek krąży wokół mnie, przeskakując oparcie kanapy... następnie bardzo nie chciał się ubrać. kiedy już udało się go oblec w odzież wierzchnią i opuścić pomieszczenie pracownicze, oznajmił nam, że musiał się tak zachowywać, ponieważ musiał pokazać swoje UMIEJĘTNOŚCI (sic!). no w tej sytuacji to już wiele nie mieliśmy do dodania, jak się domyślacie.

jeszcze pozostaje znaleźć kogoś na nasze miejsce. i będzie można spokojnie udać się do Polski (ostatnio zajmowałam się porównywaniem cen biletów w tanich liniach, różnych miastach, szaleństwo... wiem np., że z Leszna k. Błonia można w pół godziny dojechać na lotnisko w Modlinie, tnąc przez Kampinoski Park Narodowy). 
w każdym razie potwierdzone, że czas świąteczny w matczyźnie (czego nie można powiedzieć o imprezie sylwestrowej, ale co tam, jakoś się tu ogarniemy). poza tym ja jeszcze mam jeden tygodniowy wypad krakowsko-warszawski, już za tydzień. 

a potem już chyba przestanę szaleć, zajmę się e-learningiem :) albo czymś innym, równie pożytecznym.

no. to było "słowo na niedzielę". wracam do wycinanek.

2 komentarze:

  1. Czesc, moze opcje gotomeeting lub gotowebinar bylyby dla Ciebie dobre. Koszt zalezy od tego ile potrzebujesz miec osob dolaczajacych jesli do 25 to goto meeting a jak powyzej to gotowebinar. Gototraining to mozliwosc klikania komus po ekranie, wiec nie dla Ciebie, Audio/Video Ci starczy. wydaje mi sie ze koszt jest rozsadny a wazne ze jest to na technologi Citrixa, gdzie nie potrzebujesz duzej przepustowosci sieci, tylko rozsadna jakosc. Mozesz tez uzyc Cisco jabber video bo jest za darmo, skype tez. Ale tak na prawde gotowebinar/gotomeeting lepiej sie sprawdzi.

    Tu masz probke jak sie tego uzywa, w miare neutralny temat : https://citrixosd.webcasts.com/viewer/event.jsp?ei=1024039

    mozesz tez robic publikacje - do tego polecam Camtasie, albo nagrywaj te webinaria :P

    Milego,
    Olo

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dzięki dzięki, Olo :) brałam udział w webinariach w na mechanizmie "Click meeting", też było ok, choć z założenia audio było jedno, osoby prowadzącej, uczestniczki czatowały, jeśli miały pytanie. jak już dojrzeję do tego pomysłu w pełni, wiem, z kim się konsultować ;) pozdrawiam

      Usuń