piątek, 9 sierpnia 2013

...

sporo ostatnio miejsca poświęcałam norweskim urzędom pracy, NAV. 
przez ostatni tydzień "szłam" do urzędu, rozkminiałam sprawy, dzisiaj wreszcie dotarłam, a tu zamknięte. trochę dręczyłam strażnika, bo ni cholery nie potrafiłam wywnioskować z informacji na tablicy, jak długo będzie zamknięte i czy na zawsze. a strażnik chyba chciał być uprzejmy i sam pytał, czy ja z dokumentami, czy co. w końcu jakaś zniecierpliwiona kobieta (która przywiozła chyba pracowniczkę), otworzyła okno i powiedziała "they are closed, because somobody was killed. just leave them alone". zdanie trochę jak z filmu sensacyjnego, niestety prawda - jeden z petentów w poniedziałek zaatakował nożem pracowniczkę "mojego" NAV-u, po trzech dniach, wczoraj wieczorem, kobieta zmarła. a ja, odcięta od norweskich mediów, kompletnie nieświadoma. 
smutne. i naprawdę przykro mi z powodu śmierci tej kobiety.
choć od razu z tyłu głowy tłuczą mi się myśli nieproszone - jaki musi być poziom frustracji człowieka w kontakcie z urzędem, że wyciąga nóż i morduje... i czy w kontekście wszystkich opowieści o tej instytucji można zobaczyć taki straszny związek. chciałabym o tym nie myśleć w taki sposób, ale jednak trudno. myślę cały dzień. podzielam przerażenie, niepokój ludzi, którzy chodzą tam do pracy - do NAVu Ammerud, do wszystkich innych... ale też wkurzam się na to, jak działa ta instytucja i czy zabita kobieta nie jest ofiarą systemu w niej funkcjonującego, formalnych i nieformalnych ustaleń dotyczących obsługi/doradztwa itp. 

a dla pracowniczki [']

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz