piątek, 2 sierpnia 2013

czterolatek-jak-on-urósł

w związku z tym, że czterolatek-jak-on-urósł mówi prześmieszne rzeczy, postanowiłam podzielić się garścią notatek, które robię, gdzie popadnie.

1. 
dialog z Zo, naszą gościnią, przez niektóre osoby widziany na fejsie, ale tak doskonały, że warto powtórzyć :)

M: dinozaur nie umarł, bo drugi mu nakleił plasterek,
Zo: chyba jednak umarł, bo to była dziura w tchawicy, a dziury w tchawicy nie da się wyleczyć plasterkiem. bo on się cały wykrwawił, zanim zdążył się obejrzeć.
M: ale on się nie obejrzał...
Zo: no własnie, bo umarł 
M: ale jemu teraz przyleciał m nowy kawałek ciała i nowa krew.
Zo: tak to może być w gwiezdnych wojnach, ale my się bawimy w park jurajski.
M: to i tak się nie liczy, bo krokodyla nie ma w jurajskim parku.
Zo: może jest, tylko go nie widać.
M: może jest w czwartej piątej części, tylko jeszcze go nie nafilmowali.

2. 
o bajce: 
mamooo, a możesz mi coś ewidułentnie włączyć?

chyba chodziło o "ewentualnie", choć podobne jest ewidentnie do "ewidentnie"

3. 
dyskusja wieczorna o tym, co kto będzie czytał:
ja: chcę przeczytać wywiad z moim kolegą, dr. Jackiem Gądeckim o tym, dlaczego ludzie stawiają płoty wokół swoich osiedli.
Maciek (bez chwili wahania): ja już wiem. żeby kwiaty były bezpieczne. 

Jacku, pozwalam sobie po nazwisku, boś osobą publiczną, specjalistą od grodzenia :)

4. 
na ekranie komputera wyskoczyło okienko pewnego programu antywirusowego, 
a Maciek: baza wirusów programu została zaktilezuwana.

5. 
bawimy się dinozaurami - uprawiam promocję zabwy w przyjaźń, bo nienawidzę zabaw w pożeranie oraz walkę:
ja: chcemy się napić kawy, jest tu kawiarnia? 
Maciek: nie ma, kawiarnia jest bardzo daleko, zmęczymy się, gdy tam dotrzemy.
(po 20 sekundach) wodarnia jest blisko naszego domu, są tam wszystkie smaki wody, czekoladowe, truskawkowe i wszystkie.

6.
w trakcie tej samej zabawy:
ja: chciałam się dowiedzieć, jak się nazywa ta dolina?
Maciek (jednym tchem): germona. 160 lat temu. późna jura. okres zamknięty.
(...)
M: a my mamy ostre zęby, jak SZPILETY!

7. 
w łazience prowadzimy różne rozmowy, to chyba było przy okazji rozmowy o miesiączce (którą przeprowadziłam, kiedy w wyniku wizyty Zo uświadomiłam sobie, że tabuizuję miesiączkę i np. tampony, i mówię, że muszę "coś" zrobić)... no więc opowiedziałam, o co chodzi z miesiączką, i że to dobra krew, i dlaczego ona się pojawia...
Maciek zamyślił się, a potem wypalił: mam nadzieję, że mój tato też urodzi jakieś dziecko.

8. 
ja: muszę iść do łazienki.
Maciek: aaaa, musisz sobie wymienić szampon?

9. 
opowiadam mężu o koleżance, która (w młodości) wpakowała całą wypłatę rodziców do swojej skarbonki - puszki po piwie, Maciek słucha. Nagle krzyczy, płacze:
- nie wolno wrzucać pieniędzy do puszki po piwie!
Tato: Maciek, spoko, zdarzają się gorsze rzeczy niż pieniądze w puszcze po piwie.
Maciek: na przykład, że został ostatni banan i ludzie się kłócą o tego banana?
wtf?!

no i tak mi tu zabawnie życie płynie, "satyra w krótkich majteczkach" na okrągło, wciąż muszę przerywać zabawę, żeby zrobić notatkę w komórce, na karteczce, na skrawku. 


z dedykacją dla Siwej - you know :*

absolutnie ukochana bluzka z velociraptorem (thx to Gosia :*),
absolutnie ukochany T-Rex i czapka na bakier

gry i zabawy na jeziorem - thx to kAszka :*

czuję się, jakbym latał

1 komentarz:

  1. Pozostaję fanką rozmowy powtórzonej. Choć germona-późna jura też jest na pudle!

    OdpowiedzUsuń